Oczekiwane wynagrodzenie – jeden z trudniejszych tematów podczas spotkania kwalifikacyjnego. Często jesteśmy zdani na własną inicjatywę podczas wyceny naszych kompetencji. To stawia nas w niepewnej sytuacji. Jeśli wyjdziemy z propozycją pensji, która stawia nasze wymagania finansowe na płaszczyźnie oderwanej od realiów rynku pracy, to możemy nieświadomie przekreślić swoją szansę na zatrudnienie.
Dwa tysiące na rękę, służbowy samochód i karnet na siłownie
Wysokie wymagania finansowe stały się domeną młodych ludzi, którzy stosunkowo niedawno weszli na rynek pracy. Najmłodsi na rynku pracy – najczęściej studenci lub absolwenci szkół wyższych – to grupa o stosunkowo wysokiej samoocenie i dużej pewności siebie. Cieszą się znaczą wiedzą i posiadają niezaprzeczalny potencjał rozwojowy. Szeregowi ich zalet bardzo często towarzyszy jednak niewielkie doświadczenie zawodowe, wynikające z niedługiego stażu w pracy (lub nawet zupełnego braku takowego). Osoby, które zaczynają szukać zatrudnienia po odebraniu dyplomu szkoły wyższej, nie zawsze są świadomi tego, jakie zasady rządzą rynkiem pracy.
Drugą grupą osób, które charakteryzują się wygórowanymi oczekiwaniami wynagrodzenia, są ludzie wyłapywani przez headhunterów. Dlaczego tak się dzieje? Osoby wypatrzone przez „łowców talentów” przeważnie już funkcjonują na rynku pracy i sami nie poszukują innego zatrudnienia. Wówczas, w perspektywie otrzymania nieoczekiwanej propozycji zmiany pracy od headhuntera, dyktują własne warunki, powodowane w znacznej mierze wysokim oczekiwanym wynagrodzeniem.
Oczekiwane wynagrodzenie w ujęciu minimalistycznym
Bywają sytuacje, kiedy pracodawca staje przed wyborem dwóch kandydatów o zbliżonych kwalifikacjach. Wówczas o przyjęciu może zadecydować rachunek ekonomiczny: pracę dostanie ten kandydat, który oczekuje mniejszej pensji. Musimy jednak pamiętać, że niskie wymagania finansowe wcale nie stawiają nas w pozytywnym świetle względem potencjalnego przełożonego. Pracodawcy chcą zatrudniać przede wszystkim profesjonalistów. Profesjonaliści natomiast często wysoko wyceniają swoje kwalifikacje, z czego zdają sobie sprawę rekruterzy. W świetle tych faktów kandydat, który podaje zaniżoną propozycje swojej pensji stawia pod znakiem zapytania swoje kompetencje. Oczywiście – nie jest to reguł – doświadczony rekruter zazwyczaj potrafi zweryfikować kompetencje, jednak musimy mieć świadomość, że rekrutacja czasem prowadzona jest, szczególnie w niewielkich firmach np. przez właściciela firmy. Warto mieć zatem świadomość z kim rozmawiamy podczas rozmowy.
Kiedy wyceniamy się „tanio”?
Zazwyczaj kierują nami niewielkie oczekiwania finansowe, gdy szukamy pracy po długim okresie bezrobocia. Chcemy wówczas dostać jakąkolwiek posadę, a kwestii związanych z finansami nie traktujemy na zasadzie negocjacji.
Innym przypadkiem może być sytuacja, kiedy aplikujemy do wielkiej i znanej firmy, cieszącej się określoną renomą. Wówczas bywa tak, że prestiż stanowiska i nasza determinacja, związana z pomyślnym przejściem naboru, wpływa na to, że zaniżamy swoją propozycję oczekiwanej pensji.
Zdani na siebie w poszukiwaniu złotego środka. Czy aby na pewno?
Często próbujemy intuicyjnie zaproponować dla siebie taką pensje, jaka jednocześnie odpowiada naszym oczekiwaniom finansowym i nie kontrastuje z realiami rynku pracy. Czy to słuszne podejście? Niezupełnie. Poleganie na własnym przeczuciu nie zawsze może być dla nas pomocne. W pewnych sytuacjach potrzebujemy rzetelnego rozeznania w branży. W tym celu warto sprawdzić raporty płacowe (dostępne na przykład w serwisie wynagrodzenia.pl). Dodatkowo możemy przeprowadzić research w Internecie oraz wśród znajomych.
Jak się lubi swoją pracę mniejsze wynagrodzenie można łatwiej znieść, choć większe pieniądze motywują pracowników do osiągania wyników bardziej niż cokolwiek innego.
To z pewnością nie jest proste, ale zawsze można próbować odnieść się do poziomu płacy minimalnej i tzw. średniej krajowej. Może takie przeliczenie coś da.
Ostatni fragment artykułu jest najwazniejszy. Dobry research to podstawa. W trakcie rozmow warto podawac przedzial i pamietac o zasadzie („rule of the thumb”): kto podaje pierwszy swoja kwote, ten przegrywa. Bardziej przygotowani kandydaci opieraja swoje wynagrodzenie o wyliczenie wartosci, ktora wnosza do firmy, ale to juz wymaga duzo wiekszego zaangazowania z naszej strony
Nic tak nie motywuje pracownika jak dobra pensja, za która będzie miał ochotę pracować, nic tak też dobrze nie wpływa na rozwój firmy, każdy pracodawca powinien wziąć to pod uwagę