Istnieją dwa przeciwstawne bieguny cechujące biurową dietę. Po jednej stronie stoją „chińskie zupki”, które przygotowujemy i spożywamy w biegu, pomiędzy kolejnymi spotkaniami i zadaniami. Drugi koniec stanowią właściwie wszystkie przekąski, które umilają nam długie godziny spędzone nad papierami lub przed monitorem komputera. Słodycze, kanapki i koniecznie kawa, litry kawy. Nasz żołądek w trakcie „dniówki” jest wyjątkowo aktywny. Niestety zarówno jedna jak i druga postawa, może zakończyć się co najwyżej jego bólem lub rozstrojem. To czym karmimy nasz organizm również wpływa na efektywność wykonywanych przez nas zadań i nie należy tego lekceważyć.
Najczęstsze grzechy biurowej diety
Kto najbardziej jest zagrożony otyłością? Siedmiu na dziesięciu Polaków uważa, że do tej grupy zaliczają się pracownicy biurowi, zawodowi kierowcy i politycy. Wyniki nieco poprawiają kobiety, które częściej zajmują stanowiska biurowe (na przykład w urzędach), a jak wiadomo kobiety o linię dbają i przestrzegają przeróżnych diet.
75 % z nas nie wyobraża sobie poranka bez kawy, która sama w sobie nie jest zła. Natomiast połączenie kawy z tłustym mlekiem i kilkoma łyżeczkami cukru, z pewnością nie sprzyja zdrowemu odżywianiu. Podobnie jak jej ilość. Wypijanie codziennie powyżej trzech filiżanek aromatycznego napoju staje się niebezpieczne dla naszego zdrowia.
Kolejnym grzechem są słodycze. Nie od dziś wiadomo, że czekolada podnosi poziom endorfin w organizmie, czyli tak zwanych hormonów szczęścia. Ten przysmak jest bardzo zdradliwy. Odczuwalna po jego spożyciu energia i uczucie sytości są tylko pozorne. Szybki skok poziomu cukru w organizmie, równie szybko spada, powodując jeszcze większy głód, zmęczenie i rozdrażnienie. Co gorsza te małe, podstępne łakocie najczęściej czają się w zakamarkach torebki, plecaka, biurkowej szuflady, a czasem wykorzystują naszych znajomych z pracy, żeby wodzić nas za nos.
Częstymi błędami w biurowej diecie są też przegryzki, takie jak orzeszki, chipsy (które niwelują stres) i białe pieczywo (działa podobnie jak słodycze, czyli zaspokaja nasz głód na krótki czas). Kwestii fast foodów, czy gotowych dań z torebki w ogóle nie poruszamy, traktując jako grzech ciężki.
Co zatem zjeść, żeby było zdrowo i sycąco?
„Powinieneś zjadać pięć posiłków dziennie, najlepiej co 3 – 4 godziny, przerwa pomiędzy nimi nie może być większa niż 6 godzin.” – takich rad z pewnością udzieliłby nam zawodowy dietetyk. Ale jak wprowadzić je w życie tak, aby nie kolidowały z naszymi zawodowymi obowiązkami?
- Najlepszym i najprostszym rozwiązaniem jest przygotowanie sobie drugiego śniadania do pracy dzień wcześniej. Będziemy mieli wtedy czas zastanowić się co możemy zjeść, żeby było smacznie i zdrowo, a w razie potrzeby wyskoczyć na małe zakupy.
- Starajmy się nie kupować drugiego śniadania na szybko pięć minut przed pracą. W pośpiechu na pewno nie będziemy się zastanawiać co jest dla nas dobre, a co nie.
- Co zatem na drugie śniadanie: samodzielnie ugotowany posiłek – jeżeli mamy możliwość odgrzania go w pracy, lub kanapki z razowego pieczywa, warzywa i owoce. Sprawdzą się też przetwory mleczne pod warunkiem, że są naturalne i nie „dosładzane”.
- A do picia zamiast kawy, czy napoi energetycznych polecamy świeżo wyciskane soki z owoców i warzyw. Taka porcja witamin doda nam energii już do końca dnia.
- Jeżeli nie mamy czasu przygotowywać posiłków samodzielnie sprawdźmy, czy gdzieś w okolicy naszego miejsca pracy nie znajdziemy stołówki z domowymi obiadami lub firmy cateringowej oferującej zdrową żywność.
Większość ludzi przegrywa walkę z biurowym, siedzącym trybem życia i w bardzo krótkim czasie przybywa im kilka do kilkunastu kilogramów. Warto o tym pamiętać i wykorzystać każdą wolną chwilę poza pracą na aktywność fizyczną, która nie tylko uchroni nas przed otyłością, ale także poprawi nasze samopoczucie.
Samodzielnie ugotowany w posiłek w pracy, jest raczej ciężko zjeść :( ja kiedyś brałem ryż, ale teraz nie mam czasu go przyrządzać :(